Ja wiem, że moje dziecko nie jest wyjątkowe. To znaczy dla mnie jest, ale patrząc z boku, wydaje się zupełnie zwyczajnym brzdącem. Tak samo jak inne maluchy w tym wieku uwielbia biegać i psocić. Jest głośne, nieokiełznane i w 9/10 przypadków znajduje się tam, gdzie nie wolno mu być.
Z pewnością nie odkryję Ameryki stwierdzeniem, że ten mały 80 centymetrowy i 10 kilogramowy smyk jest zadziwiający. Każda mama zapewne myśli podobnie o swojej pociesze, obserwując ją całymi dniami. Uważa swoje dziecko za jedyne i niepowtarzalne. Za jeden taki cud na całym świecie. No cóż, to po prostu bezgraniczna miłość matki do dziecka wymieszana z instynktem macierzyńskim i z pracującymi na najwyższych obrotach od dnia porodu hormonami.
Uczucia jakie żywię do mojego terrorysty, to nie tylko miłość i uwielbienie. To coś więcej niż opiekuńczość, troska, niepewność oraz (nierzadko) strach. Jest coś jeszcze - ZDZIWIENIE.
Dziwię się:
- jak to możliwe, że po ciężkiej nocy, przerywanej licznymi pobudkami, terrorysta wstaje rześki i pełen energii, podczas gdy ja nie mam siły oderwać głowy od poduszki,
- dlaczego najlepszą pozycją do spania jest ta w poprzek łóżka,
- że w ciągu jednej minuty potrafi przejść od euforii, poprzez rozpacz i obrazę majestatu, po pisk szczęścia oraz uśmiech od ucha do ucha,
- że ZAWSZE szuka sposobu na zrobienie mi na złość, choć nie skończył nawet 17 miesięcy,
- że doskonale rozumie, jak mówię: "Mama do ci coś pysznego", a nie potrafi pojąć: "To psia miska, nie ruszaj, to bee",
- czemu, mimo czerwonych oczu i ziewania raz za razem, walczy ze mną, zamiast spokojnie zasnąć,
- dlaczego, mając 3 kartony zabawek, woli bawić się kawałkiem oderwanej od pudła tektury,
- co takiego widzi w swoim lustrzanym odbiciu, że daje mu całusa,
- dziwię się sama sobie, że - choć doskonale wiem co je moje dziecko - przy zmianie pieluchy (z tego drugiego) pytam na głos: "Jezu, coś ty dziś jadł?!",
- że pora na "to drugie" zawsze przychodzi w momencie, gdy: a) przed chwilą go wykąpałam, wykremowałam i założyłam świeżego pampersa, b) jesteśmy na poczekalni u lekarza i zaraz nasza kolej, c) położyłam terrorystę do łóżeczka i ledwie oddychając czekam aż zaśnie,
- że przez cały dzień milczy, a po włożeniu do łóżeczka zaczyna gadać jak najęty,
- że choć wydaje mi się, że zaraz ręce mi odpadną, noszę go płaczącego tyle ile trzeba,
- że średnio co drugi dzień mam ochotę go komuś sprzedać, chociaż ciężko mi wytrzymać 2 godziny "na wolności".
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz