niedziela, 2 października 2016

Dorosłam?


Czy może samo życie zweryfikowało mój sposób patrzenia na świat?

Przeglądając stary pamiętnik, doszłam do wniosku, że jeszcze 2-3  lata temu kierowałam się zupełnie innym systemem wartości. W ogóle inaczej miałam poukładane w głowie.

Wtedy myślałam tylko o tym, aby pracować w wyuczonym zawodzie (wiadomo - wielkie ambicje świeżo upieczonej absolwentki wyższej uczelni). Zapisywałam się na kolejne kursy dla pielęgniarek, zastanawiałam na studiami magisterskimi. W dodatku nie chciałam pracować byle gdzie. Marzyłam o wymagającym i odpowiedzialnym stanowisku. Żeby móc dać z siebie wszystko, sprawdzić się. Osiągać sukcesy i odczuwać satysfakcję.

Kiedy zobaczyłam na teście ciążowym dwie kreski, pracowałam w sumie w trzech miejscach - w przychodni, szkole i w żłobku. Spędzałam niemal całe dnie poza domem, ale byłam bardzo zadowolona i dumna z siebie, że daję radę, że radzę sobie całkiem nieźle. Wtedy zaczęły się pierwsze ciążowe dolegliwości i zmęczenie, które zmusiły mnie do pójścia po zwolnienie lekarskie. Utknęłam w domu. I tkwię do dziś - okrągłe 2 lata. 

Na początku byłam pełna obaw o moją karierę, dalszą edukację czy nawet o to, ile kilogramów mi zostanie po ciąży. Teraz, kiedy o tym pomyślę, chce mi się tylko śmiać. Dlaczego? Bo teraz wiem coś, o czym 2-3 lata temu nie miałam bladego pojęcia:

  • wiem o tym, że w życiu najważniejsza jest rodzina, nie praca czy kolejne, drogie szkolenie,
  • wiem o tym, że nie ma niczego cenniejszego niż zdrowie dziecka, jego zadowolenie, uśmiech, spokój i bezpieczeństwo,
  • wiem, że moim najważniejszym zadaniem jest dbanie o mojego terrorystę - o to, żeby miał pełen brzuszek, żeby był czysty i zadbany,
  • wiem o tym, że to ode mnie zależy, czy mój maluch będzie kiedyś otwartym na świat i ludzi, dobrym człowiekiem.

WIEM (to i wiele wiele więcej...)

Czy to znaczy, że dorosłam, zmądrzałam? A może to po prostu kolejny, naturalny etap życia, który muszę przejść? Klasówka, którą muszę zaliczyć? Jeśli tak, to jestem spokojna. Bo tą życiową lekcję odrobiłam na piątkę. 

A przynajmniej taką mam nadzieję. Pewności nabiorę za kilka, kilkanaście, może kilkadziesiąt lat...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz